(0 szt)
zł
zobacz koszyk
dobry, okładka z niedużymi otarciami, przybrudzeniami i przygięciami, blok książki przybrudzony, nieco pożółkły papier, na stronie przedtytułowej dawna dedykacja
Kiedy wybiła godzina wyjazdu, już tak naprawdę, było mi bardzo ciężko. Gdy motorówka ruszyła od brzegu w malutkim porcie Cannes, wydawało mi się, że jestem połączony z tą ukochaną ziemią jakąś okropnie mocną nitką, nawiniętą na serce. Czym bardziej motorówka oddalała się, tym ta nić naprężała się silniej i darła mięsień: płakałem z bólu, wprost fizycznego. Ale rozciągliwość takich nici ma też swoje granice: po kilkuset metrach pękła - pewnie dlatego, że serce wytrzymało. I wtedy łzy wpłynęły z powrotem pod powieki i było lekko. Zupełnie nagle. Wszystko, co było, wydało mi się w ciągu ułamka sekundy kupką popiołu po spalonych kalendarzach, a w nich tylko te niepalne klamerki - ludzie, spinający dawniej te kartki.
Andrzej Bobkowski
Był pod wielkim wrażeniem upadku i rozkładu Europy, nienawidził jej zmurszałych ideologii, widział tu przyszłość w bardzo czarnych barwach i chciał rozpocząć nowe życie w Ameryce Południowej. Miał pasję życia, z którego czerpał wielkimi garściami. Swoją śmiertelną, długotrwałą chorobę - raka - traktował z pogodnym stoicyzmem, oczekując śmierci z otwartymi oczami. Był to jego najważniejszy egzamin pokazujący klasę człowieka.
Jerzy Giedroyć
W pisarstwie Andrzeja Bobkowskiego nie znajdziemy śladów bólu, tęsknoty czy niezaspokojenia. Te znaki rozpoznawcze wygnania są mu zupełnie obce. Porzucił Europę ze wstrętem, pozostawiając umarłym grzebanie umarłych. Dla Andrzeja Bobkowskiego środkiem ocalenia - dosłownym i metaforycznym - był wyjazd w daleki świat, który był nie tylko kategorią przestrzeni, ale i kategorią czasu, był przyszłością.
Andrzej Stasiuk
[Towarzystwo Więź, 2006]
* * * * * * *
SPIS TREŚCI: