(0 szt)
zł
zobacz koszyk
dobry, obwoluta z niewielkimi otarciami i minimalnie podniszczonymi krawędziami, niewielkie przybrudzenia bloku książki, lekko pożółkły papier
Tę powieść o misji w indyjskiej dżungli, która dla bohatera staję się bolesną, ale i piękną przygodą życia, napisał w roku 1962 - w roku wielkiej religijnej odnowy - katolicki pisarz holenderski. To wiele wyjaśnia.
Jest to książka niezwykle odważna, odsłaniająca zastarzałe, bolesne miejsca w organizmie Kościoła - odważna jak cięcie lancetem. Może komuś wydać się ryzykowna, właśnie jak zabieg chirurgiczny. Są zwolennicy innych metod uzdrawiania. I nie jest powiedziane, że autor ma rację, przedstawiając w sposób aż tak drastyczny problemy misji w Indiach, kraju o ogromnej, odwiecznej kulturze duchowej. Tak czy inaczej czytanie tej historii staje się przeżyciem. Nie ma w niej fałszywej uniżoności, nie ma uników ani przemilczeń. Jest otwarte, bez osłonek, ukazanie spraw trudnych. To właśnie przynosi ulgę. Żeby zdecydować się na otwarcie rany, trzeba wierzyć, że organizm jest na to wystarczająco silny. Berkof ma tę wiarę.
Ma również talent: Dziennik misjonarza jest dobrze napisany: żywo - z inteigencją, z pasją, z bezkompromisowością, która oczyszcza atmosferę - jest jak otwarcie okna na gwałtowny wiatr, choć zawsze może znaleźć się ktoś, kto obawia się przeciągu.
Dziennik misjonarza budzi nadzieję lub niepokój; obojętność jest wykluczona.
[PAX, 1972]