(0 szt)
zł
zobacz koszyk
dobry, okładka z miejscowymi przyżółceniami (zwłaszcza grzbietu) i niedużymi otarciami, na grzbiecie niewielkie ślady czytania, blok książki trochę przybrudzony i pożółkły od zewnątrz, cztery kartki z wydawniczymi przymięciami
Z książką Bronisława Szatyna Na aryjskich papierach obcowałam od czasu, kiedy jeden z jej obecnych rozdziałów, a wówczas pierwszy szkic rzucony na papier, w chwilowym przypływie wspomnień ujrzał światło dzienne.. Była to relacja o jednym z pojedynków autora z władzami okupanta. Każde z tych spięć mogło mieć tragiczny finał. A że tak się nie stało, mamy dzisiaj tę książkę. Sposób narracji, niezwykłość wyczynu i tempo akcji uderzyły mnie do tego stopnia, że zaczęłam autora namawiać, aby spisał swoje wspomnienia okupacyjne. Z początku, wbrew nawet postanowieniu sprzed lat, nie miał na to ochoty. Potem wszakże zdecydował się i z dalekiej Kalifornii zaczęły napływać do mnie kolejne rozdziały książki. Podziwiałam między innymi bogatą i rzetelnie oddaną stronę faktograficzną, precyzyjną pamięć, szczerość i uczciwość w opisach i analizie własnych stanów duchowych i charakterów ludzi, z którymi przyszło autorowi wówczas się zetknąć. Podziwiałam szaleńczą odwagę, manifestowaną nieustannie, bez względu na cenę, najwyższą cenę, jaką autor mógł zapłacić. Brak uprzedzeń, obiektywizm w sądach, cechy piękne, a nie tak znów częste, a wreszcie dumę i głębokie poczucie godności osobistej. Sam się obracając w środku szalejącego huraganu, by użyć jego własnych słów z jednego z listów, zdołał przeprowadzić przez kataklizm wojenny kilkanaście osób ze swojej i żony rodziny. Dlaczego ratował, na przekór beznadziejności i z minimalną szansą na wygranie, wyjaśnił w prostych słowach: "Nie potrafiłem przypatrywać się bezczynnie, jak inni idą na śmierć. Musiałem działać"...
Maria Felicja Nowakowska
[Wydawnictwo Literackie, 1983]