(0 szt)
zł
zobacz koszyk
dobry, okładka z niewielkimi otarciami i przygięciami rogów, pożółkły papier
Był w połowie drogi do okna, kiedy zaświecił księżyc. Zdawał sobie sprawę, że w mundurze strzelca alpejskiego idealnie odcina się od połyskliwej bieli zamkowych murów. Zawisł więc nieruchomo, do tego stopnia bojąc się poruszyć, że nie odważył się nawet zerknąć w górę ani w dół, żeby nie ściągnąć tym na siebie uwagi wroga.
Siedem i pół metra pod nim Schaffer wyjrzał ostrożnie przez krawędź dachu górnej stacji. Strażnicy z psami nadal patrolowali teren wokół wulkanicznej skały. Wystarczyłoby jedno przypadkowe spojrzenie w górę i odkrycie Smitha byłoby nieuniknione. Nagle jakiś szósty zmysł sprawił, że Schaffer spojrzał w górę i całkowicie znieruchomiał. Stał tam, ukończywszy obchód blanków, wartownik. Szeroko rozstawione ręce miał oparte na parapecie i rozglądał się po dolinie, patrząc być może na dogasający już pożar spalonej stacji. Wystarczyłoby, żeby odrobinę spuścił oczy i byłoby po wszystkim. Powoli prawą ręką Schaffer wydobył luger...
[Iskry, 1989]