dobry, okładka z niedużymi otarciami, przyżółceniami i przybrudzeniami, na stronie przedtytułowej exlibris
"Genofory!" - wykrzyknął tryumfalnie piękniś. Oto, co podporządkowało człowiekowi czas i wieczność wszechświata. Co przepędziło z życia widmosmierci. Tragedia przemieniła się w drobną przykrość dzięki temu, że rodzice żony, która pomieszała odczynniki, skorzystali z dobrodziejstwa epoki i zawczasu sporządzili drugi egzemplarz córki.
Posiadając taki własnie zalążek drugiej żony, a raczej duplikatu tej samej, uśmiechnięty bohater filmu patrzał w przyszłość z ufnością. Katastrofę przyjął jako niemiły, bo mącący spokój sielnkowego zacisza epizod. natychmiast sięgnął do domowego skarbca genoforów. Ściśle mówiąc nie on sam, tylko ekipa biotechników z pogotowia. Zarówno szklankowaty walec, jak i skrzyneczka zawierająca plazmę z odcisniętym zapisem świadomości roztargnionej małżonki powędrowały do najbliższego ośrodka rehabilitacyjnego. [...] Gotowa żona wychodziła z pomalowanej na wesołe kolory aparatury po mniej więcej trzech tygodniach.
[Iskry, 1988]